środa, 1 maja 2013

Rozdział 10


Rozdział 10
         Nie wiem jakim cudem, ale jakoś udało mi się zasnąć. Śniłam o tym ,że  pływam w wodzie. Nagle bardzo chciałam zaczerpnąć powietrza, ale nie mogłam wypłynąć, bo byłam za głęboko.  Uderzyłam o skałę. Poczułam potężny ból w plecach. Nie czułam nóg.
            Z koszmaru obudziły mnie odgłosy ludzi. Ktoś tu był. Szybko wstałam. Zaczęłam sprawdzać czy nie ma zagrożenia. Kiedy byłam w pełni świadoma ,że odeszli zapytałam:
-James?
Brak odzewu.
-James!?- Spróbowałam jeszcze raz tylko trochę głośniej.
            Kiedy po raz drugi towarzyszyła mi cisza, postanowiłam, że wyjdę z namiotu. Ognisko nadal sie paliło. Właściwie nie zauważyłam żadnej zmiany. Co mam robić? Gdzie pójść? Czy może lepiej zostać? Nie. Postanowiłam iść przed siebie i szukać Jamesa.
            Nawet nie wiedziałam gdzie szłam. Gdziekolwiek. Chodziłam już tak dwie godziny, aż w końcu zapomniałam, w która stronę wraca się do naszego namiotu. Spojrzałam w niebo. Tata kiedyś uczył mnie jak wyczytać drogę z gwiazd kiedy się zgubię, ale to było tak dawno... Nic nie pamiętałam. Postanowiłam iść dalej. Może w końcu uda mi się go znaleźć, a jak nie to... to nie wiem! Coś musze zrobić! Przecież nie zostanę tu do końca życia! Boże jaka ze mnie egoistka! Jamesowi może dziać sie teraz coś okropnego, a ja myślę o sobie! Musze go znaleźć! W moim ataku furii zaczęłam biec sprintem przed siebie. Nie wiedziałam co robie, ale wiedziałam jedno. Musze znaleźć Jamesa.
            Cos mi kazało go znaleźć. Czułam to cos w całym swoim ciele jak małe ukłucie w sercu. Dziwne to uczucie. Biegłam dalej. Tysiące myśli kłębiło mi sie w głowie. Porwali go. Jest torturowany. Gdybym nie ja nie było by tego. Jakbym sie obudziła to może wszystko było by teraz w porządku. Chciałam uciec od tych myśli, ale nie mogłam. Biegłam wciąż przed siebie. Kłucie nadal rosło. W końcu musiałam to z siebie wyrzucić i wrzasnęłam na cały las. Mój okrzyk bólu i rozpaczy odbił sie echem wśród wysokich drzew. Zatrzymałam się tylko na chwilę, ale po krótkim czasie dalej biegłam przed siebie.
            Obraz zaczął mi się rozmywać. Nagle już nie biegłam tylko wlokłam za sobą ciężkie nogi. Zrobiło mi sie ciemno przed oczami. Zamknęłam je, a gdy otworzyłam... Byłam w swoim pokoju i leżałam na łóżku.
            Podniosłam głowę. Czy to był sen? Nie, to nie mógł być sen. Wszystko było za realne. Serce nadal bardzo mnie kłuło. Poczułam rozpacz i przygnębienie. Chciałam sie gdzieś schować. Nie. Chciałam tam wrócić. Chciałam znaleźć Jamesa. Ale czy on naprawdę istnieje? Istnieje! Musi istnieć! To nie mógł być sen. Sny nie są aż tak realne. Pamiętam wszystko. Zielone oczy. Gepard. Wyprawa na wzgórze. Moja rana w plecach. Nowy pokój. James w krzakach. Czarne oczy. Pantera. Kłótnia braci. NIE! To wszystko prawda. M u s z ę tam wracać. M u s z ę  go uratować. Wpadnie w niebezpieczeństwo! On nie wie, że ja jestem u siebie.!
            Do głowy przyszło mi nowe pytanie...Jak ja tu wróciłam? Przecież nie chciałam. Nic nie zrobiłam. Nie spełniłam żadnego zadania, żadnej misji. Nic. Wiec czemu tu jestem? Na to nie mam odpowiedzi i raczej jej nie znajdę.
            Nagle do pokoju wpadła moja siostra. Patrzyła się na mnie dziwnie. Może przez ten cały czas mnie tu nie było?
-Co chcesz? - zapytałam zdezorientowana.
 -Mogę pożyczyć twojego laptopa?
-Weź go i zejdź mi z oczu. - Burknęłam.
            Patrzyłam jak Nikola zabiera mój komputer i wychodzi. Kiedy sobie poszła dalej myślałam nad tym wszystkim. Musze tam wrócić. Ale jak? Hm... Tak jak się dostałam! Zaraz... tylko ja nie wiem jak się tam dostałam. Pamiętam, że położyłam sie spać... Może to jest sposób! Akurat jestem strasznie śpiąca! Ułożyłam sie wygodnie na łóżku i zamknęłam oczy. Od razu zalała mnie fala ciemności.
            Ciemność. Wszędzie ciemność. Nagle zobaczyłam dwa malutkie światełka. Świeciły się na zielono. Znam je. Nie wiem tylko skąd... Po krótkim czasie uświadomiłam sobie, że to nie światełka tylko oczy!
-James!- krzyknęłam.- James nie wiem jak sie do Ciebie dostać! Ja... jestem tu. To znaczy jestem u siebie! Pomóż mi! Ja chcę tam wrócić musze tam wrócić! Błagam!
            Obraz zaczął się rozmywać. Dwa zielone światełka stały sie wielkimi żółtymi plamami. Zaczęłam spadać. Spadłam i już nic nie czułam.

.....................................................................................................................................

Mam nadzieję,że sie podoba. Przepraszam,że taki krótki, ale pisałam go teraz. Przepraszam jeszcze za tak małą aktywność, ale to się poprawi. Proszę o motywujące komentarze i polecanie tego bloga znajomym :)
                                                                   Ola :)

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie się wkręciłam z tę opowieść, i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Mogę się chociaż w przybliżeniu dowiedzieć, kiedy będzie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za miły komentarz :) Jesli możesz to prosze zachęć znajomych do czytania ;) Nowy rozdział postaram się dodać dzisiaj lub jutro :)

    OdpowiedzUsuń