poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział16

Rozdział 16
            Następne dni odbywały sie bez przygód. James nie odpuszczał mnie ani na chwilę, co uznałam za to, że jesteśmy razem. Ciągle mnie przytulał i całował, na co nie narzekałam. Było mi przy nim dobrze. Czasem myślałam o tym, co będzie, kiedy wrócę do domu. Czy, kiedy wrócę do swojego świata zostanę porwana? Czy coś mi się stanie? A może zostanę tu na zawsze? Wszystko miało swoje plusy i minusy.
            Moje wieczorne rozmyślania przerwał James siadając obok i podając mi do ręki kubek z gorącą czekoladą. Zauważył, że coś jest ze mną nie tak.
-Czemu jesteś smutna?- zapytał patrząc na mnie z czułością.
-Nie jestem.- skłamałam.
-Przecież widzę.
            Nie odpowiedziałam. Nie chciałam tłumaczyć ani się kłócić. James widocznie to zauważył i postanowił nie naciskać, więc tylko usiadł, objął mnie i milczał. Byłam mu za to wdzięczna. Natychmiast powróciłam do moich myśli.
            Chciałam tu zostać. Powodem był chociażby James, ale nie tylko. Czuję się tu lepiej niż w zatłoczonym mieście. Jest tu spokojniej-  co nie oznacza, że bezpieczniej. W każdej chwili ktoś może na nas napaść, co mam nadzieję nie nastąpi.
            Z drugiej strony bardzo będę tęsknić za rodzicami i przyjaciółmi. A właściwie jednym przyjacielem- Lucasem. Staliśmy sobie bliscy, właściwie jak brat siostrą.
            W pewnym momencie przyszło mi do głowy pytanie, na które raczej nie potrafiłam sobie odpowiedzieć.
-James?
-Hm?
-Co będzie jeśli zostanę tu na zawsze? Znaczy nie żebym tego nie chciała. Właściwie to i chcę i nie chcę, ale..eh nie o to mi chodzi. Jeśli zostanę tu na zawsze to przecież kiedyś umrę prawda? I co wtedy? Przecież w moim świecie czas teraz się zatrzymał. Kiedy umrę to nadal będzie stał w miejscu? Co wtedy będzie?
-Hm...- James zaczął się zastanawiać, drapiąc się po czole, co wyglądało bardzo uroczo.- Nie wiem, ale chyba znam sposób, w który możemy się tego dowiedzieć.- Powiedziawszy to wstał i pociągnął mnie za sobą.
            Przeszliśmy przez kuchnię i jego pokój. Moim oczom ukazały się wielkie, drewniane drzwi. James otworzył je szybkim pchnięciem. Przede mną stały setki, a nawet tysiące półek z  książkami. To chyba była największa biblioteka jaką kiedykolwiek widziałam. W rogu stało ogromne biurko, a na środku czerwona kanapa. Pomieszczenie było jednak w miarę nowoczesne. Podłoga była wyłożona z kremowych płytek, a ściany były koloru czekoladowego.
- Jak wiele tajemnic kryje jeszcze ten dom?- spytałam .
-Trochę ich jest- powiedział James z uśmiechem.
- Więc jaki masz plan? Chcesz przeczytać wszystkie książki, które tu masz? Myślę, że za nim to skończymy to odpowiedź na moje pytanie znajdę na własnej skórze. -odparłam.
- Bez przesady. Wiem gdzie szukać, co prawda trochę czasu nam to zajmie, ale chyba nam się aż tak bardzo nie spieszy.
-Eh, komu jak komu...
-Sugerujesz coś?
-Co niby?- powiedziałam parskając śmiechem.
-No nie wiem, chyba nie chcesz mi tu zaraz umierać, prawda?
-Pf, na razie nie mam zamiaru. Dobra bierzmy się już za te książki.
            James od razu wziął się do roboty. Ani się obejrzałam, a przede mną stała wielka sterta składająca się z co najmniej dwustu ksiąg.
-Ty żartujesz tak? - spytałam z ironią.
-Niestety nie-odpowiedział James.
-No to bosko...eh no dobra bierzmy się za to.
            Powiedziawszy to wzięłam do ręki jedną z ksiąg i zaczęłam czytać. Kiedy uznałam, że raczej nic nie znajdę wzięłam się za następna i tak w kółko i w kółko... Po jakiś 5 godzinach James oznajmił:
-Diana coś znalazłem!
            Podczołgałam się do niego i przeczytałam to co mi wskazał:
-,, Jeśli którykolwiek z ludzi, pochodzących z innego wymiaru, znajdzie się w tym wymiarze, tam zatrzyma się czas. Kiedy śmiertelnik zostanie do końca swojego życia w miejscu, w którym się znalazł i umrze, przeniesiony zostanie do wymiaru ze swego poprzedniego życia. Nie będzie pamiętał wydarzeń, przeżyć ani osób poznanych w świecie magii."
            Nastąpiła chwila ciszy. Czyli jeśli tu zostanę na zawsze, to po mojej śmierci wrócę do domu. I nie będę nic pamiętać. A przede wszystkim nie będę pamiętać Jamesa. Chciałabym zapamiętać to miejsce i wszystkie przeżyte tu chwile na zawsze, a tymczasem dowiaduję się, że to niemożliwe. Niemożliwe, chyba, że wrócę niedługo do domu, ale wtedy szanse na ponowny powrót tu są marne.
-I..i  co teraz?- zapytałam szeptem.
-Nie wiem, to chyba nie jest aż taka tragedia- powiedział James z uśmiechem.
-Co...Co ty!? Oszalałeś!? Jak to nie? Jest! Jest i to wielka! Nie chcesz żebym Cię pamiętała!?- wybuchłam.
-Diana, uspokój się- uspakajał mnie James- Nie powiedziałem, że nie chcę. Chcę, chcę i to bardzo, ale...myślałem, że może się stać coś o wiele gorszego.
-Na przykład?
-Eh... nieważne już. Znamy prawdę i raczej nic nie zmienimy. Tak musi być.
-Ale bardzo możliwe, że nie zostanę to na zawsze, prawda? Wtedy znów będę cię pamiętać. Tak jak wtedy? Chociaż nie wiem już co gorsze, wrócić do domu pamiętając ciebie i umierając z tęsknoty, czy żyć tak jak wcześniej nic nie pamiętając...eh, chyba na razie mam już dość tych książek i ciągłego myślenia. Chodźmy gdzieś popływać, albo coś.- powiedziałam z uśmiechem.
-Serio? Popływać? Jest środek nocy, ja już nie mam siły, a co dopiero ty. W ogóle to umieram z głodu najpierw coś zjedzmy.- Oznajmił.
            James odłożył książki na swoje miejsce, a potem pomógł mi wstać. Udaliśmy się do kuchni.
-Hm... ja coś przygotuję, a ty idź się przebrać w piżamę.
-Ale ja nie jestem...
-Spójrz na swoje oczy- przerwał mi- No już, szybko.- Poganiał mnie.
-O dobra, dobra. Idę.-Powiedziałam z westchnieniem- Ale następnym razem się mnie tak szybko nie pozbędziesz.- zagroziłam.
-Eh... nie wątpię- powiedział James z uśmiechem i złożył  ciepły pocałunek na moim czole.
            Udałam się do swojego pokoju. Spojrzałam w lustro i rzeczywiście James miał rację. Wyglądałam koszmarnie. Kiedy wyciągałam piżamę z szafy coś z tyłu przykuło moją uwagę. Nagle wszystkie światła w sypialni zgasły. Poczułam jak coś ciągnie mnie za rękę. Próbowałam się wyrwać. Szarpałam, ale napastnik był za silny. Jedyne co udało mi się zrobić do krzyknąć.
-James, pomocy!!!- Wrzasnęłam najgłośniej jak się dało.

            Usłyszałam tylko huk otwieranych drzwi, a potem ostrze rozrywające skórę na moim karku. Potem otoczyła mnie ciemność.
...............................................................................................
Przepraszam, ze tak długo czekaliście, ale dopiero wczoraj naszła mnie wena twórcza ;)
Mam nadzieję, że się podoba ! Piszcie komentarze i mówcie co sądzicie o tym rozdziale. :)
                                                                                          Ola :))