piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 14


Rozdział 14

       -Diana! Diana, nic ci nie jest?- dalej słyszałam aksamitny głos. Głos, którego tak bardzo mi brakowało.

            Powoli otworzyłam oczy. Właściwie nie byłam pewna czy to zrobiłam. Wszędzie panowała ciemność. Widziałam tylko dwa małe zielone światełka. To był James.

-James? To ty?- zapytałam niepewnie.

-Tak, to ja.- powiedział cicho i mnie przytulił.

            Natychmiast odwzajemniłam uścisk. Łzy napłynęły mi do oczu i od razu się rozlały. Płakałam, ale były to radosne łzy. Łzy szczęścia. Po mimo tego iż nie wiedziałam co się działo, czy coś dobrego lub złego, byłam bardzo szczęśliwa.

-James, ja... ja tak za tobą tęskniłam- powiedziałam ze szlochem.

-Ja też- przyznał i złożył ciepły pocałunek na moim czole.

            Siedzieliśmy tak przytuleni do siebie przez parę minut. Kiedy już mogłam mówić zapytałam:
-Nic Ci się nie stało? Gdzie my jesteśmy?

-Druga strona wzgórza... złapali mnie i jestem w więzieniu. Właściwie to teraz jesteśmy. Jak ty to zrobiłaś?

-Ale co?- zapytałam.

-No to... to ,że tu jesteś.

-Nie wiem- przyznałam- James na pewno nic Ci nie jest?- dopytywałam- masz jakiś dziwny głos i w ogóle...

-Nic poważnego. - powiedział.

-Czyli jednak coś. Co Ci zrobili?- pytałam drżącym głosem.

-Spokojnie. Nic mi nie jest- zapewniał- a tobie nic się nie stało?

-Raczej... raczej nie, tylko trochę mnie boli noga. Ał! - wrzasnęłam, kiedy próbowałam wstać.

-No właśnie widzę, jak trochę. Pokaż.

-I tak nic nie zobaczysz w tej ciemności.- uświadomiłam mu.

-Rzeczywiście...- przyznał- dasz radę wytrzymać jeszcze chwilę? Aż zrobi się jaśniej?

-Tak, tylko muszę siedzieć w jednym miejscu.

-Właściwie to, co się stało?

- No poszłam z Lucasem na... Lucas! O Boże! A jak coś mu sie stało!?

-Co? Kto to Lucas?- dopytywał- Nie panikuj. Przecież tam czas się zatrzymał.

-Uff... rzeczywiście. Lucas to przyjaciel. Jest nowy w mojej okolicy i po prostu się polubiliśmy. No i poszliśmy razem na koncert, jak wyszliśmy się czegoś napić to przyszło kilku pijanych facetów i jeden pchnął mnie na ziemię. Lucas od razu go uderzył i wdali sie w bójkę. Wtedy reszta do mnie podeszła i chcieli mnie gdzieś zabrać i potem... potem jakimś cudem się tu znalazłam.

-Hm... - zastanowił się- musimy stąd jakoś uciec zanim cię zobaczą.

            Próbowałam sie rozejrzeć żeby coś wypatrzeć, ale była ciemność. Widziałam tylko nieduże okno przez, które widoczne były gwiazdy. Wtedy wpadłam na pomysł.

-James! Możemy wyjść tym oknem!- zaproponowałam.

-Zobacz. Na oknie są kraty. Nie wyjdziemy.

- A może... hm... a jakbyś tak, zamienił sie w geparda i spróbował na przykład je przegryźć? Albo nie wiem cokolwiek...

-To nawet nie jest taki zły pomysł- przyznał.- tylko się odsuń.

-Dobra spróbuję.

            Wstałam i na jednej- zdrowej nodze- zaczęłam skakać do tyłu. Nie wiedziałam gdzie pomieszczenie się kończy i... uderzyłam z całej siły w ścianę.

-Ała!- Wrzasnęłam kiedy upadłam na ziemię. Moja noga bolała o wiele bardziej niż przedtem.

-Jezu Diana! - krzyknął James i podbiegł w moim kierunku- Przepraszam! Bardzo cię boli?- dopytywał z troską.

-No tak trochę...- mówiłam juz na wpół przytomna.

            James natychmiast wziął mnie na ręce. Usiadł na ziemi i posadził mnie sobie na kolanach. Oparłam się głowa o jego pierś.

-Nie musisz... rób co masz robić z tym oknem...

-Ćśś- przerwał mi- Prześpij się. Jest jeszcze czas. Niedawno zapadł zmrok czyli jest jeszcze kilka godzin zanim ktoś tu wejdzie. Zdążymy. - zapewniał.

            Byłam strasznie senna. Powieki same mi się zamykały. Nie miałam juz siły stawiać oporu i zasnęłam podczas, gdy James nucił jakąś piosenkę



            Obudziłam się jakiś czas później. Właściwie to nie wiem ile spałam, ale czułam sie bardziej wypoczęta. W celi nadal było bardzo ciemno, więc jeszcze była noc.

-Wszystko okej?- zapytał James, kiedy wyczuł moje gwałtowne ruchy.

-Tak, już jest dobrze. Możesz spróbować coś zrobić z tymi kratami.

-Na pewno?

-Tak, spokojnie.

-No dobrze- zgodził się niechętnie.

            Ostrożnie zsunęłam się z jego kolan i usiadłam obok. James w mgnieniu oka zamienił sie w geparda. Z tego co byłam w stanie zobaczyć, to był już przy oknie. Słyszałam tylko jakieś odgłosy trzasku metalu. Ani się obejrzałam, a kraty upadły z silnym hukiem na ziemię.

-Gotowe!- krzyknął uradowany James.- Chodź pomogę Ci.

            Wziął mnie na ręce i podsadził do okna. Ostrożnie mnie przez nie wypchnął, a następnie sam zwinnym ruchem przeskoczył przez otwór, lądując obok mnie.

-Udało się- szepnął- teraz musimy być cicho, żeby nikt nie zorientował się, że nas nie ma. Wracajmy do domu.

            Powiedziawszy to, wziął mnie ponownie na ręce i ruszył przed siebie. Chciałam zaprotestować, ale wiedziałam, że to tylko kwestia czasu zanim strażnicy się zorientują, gdzie jesteśmy.

            James biegł teraz naprawdę bardzo szybko. Po mimo tego, że nic nie widziałam, zamknęłam oczy. Usłyszałam za nami jakiś trzask. James przyspieszył. Ktoś nas gonił. Nagle zatrzymał się.

-Myśleliście, że nie zauważymy?- usłyszałam jakiś przerażający męski głos.

-Myliliście się- powiedział drugi.

            Ścisnęłam Jamesa za ramię. Bałam się. Słyszałam nierówne bicie swojego serca. Usłyszałam tylko to, że ktoś zaatakował. Był to trzask kości. Potem wylądowałam na ziemi i czekałam na to co będzie dalej.
......................................................................................................
Przepraszam za tak długie czekanie, ale długo nie korzystałam z komputera. W nagrodę jest taki konkursik :D  Możecie napisać następny rozdział, a ja wybiorę najlepszy i go opublikuję. Nie może być dużo błędów! Rozdział ma być idealny :D swoje pomysły i pytania  przysyłajcie na mój e-mail aleksandra-wiacek@wp.pl lub na mojego facebooka https://www.facebook.com/ola.wiacek.7 :)) życzę weny! Pamiętajcie najlepszy rozdział zostanie opublikowany :)) czas jest do przyszłego piątku! 
                                                                                           Ola :))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz